Jak ktoś Wam kiedyś powie, że będąc na Lanzarote nie warto odwiedzić Arrecife to nie ma racji! Może i Arrecife jest stolicą tej wyspy, ale ma w sobie tyle uroku 🙂 My czuliśmy się tam co najmniej jak w Sopocie! Zacznijmy od początku.
Na Lanzarote czasem bywa burzowo. To fakt. Podczas jednego z takich dni postanowiliśmy odwiedzić położone niedaleko Arrecife. Zaczęliśmy od lodziarni Coralena Anema y Core. Chociaż my smakoszami lodów nie jesteśmy to nasza Zosia jest i muszę zdradzić, że jej lody tam serwowane tam bardzo smakowały. W zasadzie to nie lody, ale pysznie owocowe sorbety 🙂
Później wyszło słońce i poszwędaliśmy się trochę po zakamarkach starego i nowego miasta. Uliczki Arrecife nadają się na miły spacer i nie są przepełnione wszędobylskimi turystami.
Podczas spaceru Zosia zrobiła nam niespodziankę i zasnęła w wózku! Co się nie zdarza prawie nigdy 🙂 Korzystając z okazji, po prawie dwóch tygodniach na hiszpańskim jedzonku, postanowiliśmy wypróbować jak serwują na Kanarach hamburgery. Dobrze serwują 🙂
Ach rozmarzyłam się … 🙂